Most Viewed

Kategorie

Co dała mi podróż do USA?

Amerykański Sen

Stany Zjednoczone Ameryki, chyba żaden kraj nie wzbudza tak wielu emocji. Dla niektórych z nas (jak na przykład dla mnie) to ziemia obiecana, kraj niekończących się możliwości oraz miejsce akcji większości filmów sensacyjnych z końca 20 wieku. Dla innych to kraj, który uczestniczył w niemal każdym konflikcie zbrojnym. Niezależnie od tego jakie jest Twoje podejście do USA zapraszam Cię do przeczytania mojej subiektywnej oceny na temat mojego dwutygodniowego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Moim zdaniem recenzja będzie szczególnie pomocna dla osób zastanawiających się nad odwiedzeniem jednego z 50 Stanów Ameryki Północnej.

 

Jakie były moje oczekiwania?

Nie będę ukrywał, iż do wyjazdu namówiła mnie moja żona, która już od pewnego czasu wspominała o tej wyprawie. Przyznam szczerze, że nie byłem szczególnie podekscytowany tym wyjazdem, głównie z powodu dość wysokiego kosztu wycieczki. Dodatkowo muszę przyznać, iż mentalnie sprawa wizowa była dla mnie dużym problemem. Nie podoba mi się fakt, iż jako osoba z wyższym wyksztalceniem, stabilna pracą oraz zabezpieczeniem finansowy nie mogę swobodnie odwiedzić jakiegoś kraju. Paradoksalnie obowiązek wizowy został zniesiony dokładnie w połowie mojej wizyty w Stanach.

Jak wyglądała moja podróż?

Wycieczka została zaplanowana w 100% przez moją żonę – Paulinę. Na początku naszej podróży miałem wyrzuty sumienia, ponieważ w nawet najmniejszym stopniu nie uczestniczyłem w przygotowaniach. Nasza podróż rozpoczęła się od lotu z Warszawy do Nowego Yorku, gdzie tuż po wylądowaniu odebraliśmy wcześniej wynajęty samochód. Toyota Corolla, którą Amerykanie nazywają małym autem, całe szczęście, że tym razem nie daliśmy się namówić na tzw. „upgrade”, czyli dopłatę za wynajęcie lepszego i większego samochodu.

Naszym pierwszym przystankiem było małe miasteczko o nazwie Tiverton w stanie Rhode Island, który jest najmniejszym stanem w Ameryce. Jest to bardzo urokliwe miasteczko, życie płynie tam znacznie wolniej, niż w innych dużych miastach. Dookoła jest bardzo dużo wody, jest to cudowne miejsce dla miłośników spotów wodnych, takich jak ja. Dzięki uprzejmości naszego znajomego spędziliśmy cały dzień na łódce, głównie uprawiając Wakeboard i Tubing. Kolejnego dnia rozpoczęliśmy naszą podróż w kierunku Miami z kilkoma interesującymi przystankami na drodze Route 95 South.

Nasz następny nocleg był w Atlantic City w stanie New Jersey, jest to dość mała miejscowość, która przeze mnie została określona jako marna alternatywa dla Las Vegas. To miasto bardzo przypomniało mi nasze Mielno jakieś 15 lat temu. Trochę kasyn, barowe jedzenie oraz dużo starych nadmorskich atrakcji. Gdybyśmy nie musieli się zatrzymywać na nocleg, to z pewnością ominiecie tego miejsca byłoby dobrym pomysłem.

Waszyngton to kolejny przystanek na naszej liście, którego nie mogło zabraknąć. Co prawda mieliśmy tylko dwa dni i prawdopodobnie nie udało nam się odkryć wszystkich jego uroków, to z pewnością jest to miejsce, które warto odwiedzić. W centrum miasta mamy możliwość poznać znaczną część historii Stanów Zjednoczonych, a także zobaczyć na żywo wiele budowli, które kojarzymy z amerykańskich produkcji filmowych. Biały Dom, Kapitol czy pomnik Lincolna, to tylko nieliczne z wielu pozostałych atrakcji, które na Was w Waszyngtonie czekają. Stolica USA wydaje się być miastem bardzo dobrze poukładanym i czystym. W dzień powszedni widać wielu młodych ludzi, udających się do swojej pracy biurowej, jak sugerowałby ich wygląd. Na ulicach można dostrzec bardzo dużo patroli policji, co sprawiało wrażenie, iż jest to bardzo bezpieczne miasto. Bardzo mi się podobało, iż przed Białym Domem, każdy kto wyraża swoje poglądy w sposób dość kulturalny może to robić bez większego skrepowania. Można było spotkać zarówno, przeciwników i zwolenników obecnego prezydenta, a także osoby mające potrzebę podzielenia się swoją opinią na inny ważny temat.

Waszyngton to przede wszystkim ludzie. Jedną z nowo poznanych nam osób był parkingowy Jeffrey. Po krótkiej rozmowie, pozwolił nam zaparkować na dwa dni, choć na tym parkingu można było parkować tylko w dzień, policzył nas nieco taniej, a co więcej zostawił nam kontakt do siebie na wypadek gdybyśmy się zgubili lub mieli jakieś pytania.

Z Waszyngtonu dalej udaliśmy się w kierunku Miami. Nasz kolejny przystanek to miejscowość: Myrtle Beach w Południowej Karolinie, miejsce przywitało nas bardzo ładną i słoneczną pogodą. Dla tych którzy nigdy nie słyszeli o tym miasteczku (tak jak ja) jest to mała nadmorska miejscowość, w której zdecydowanie odczuwa się wakacyjny klimat. Można tam zjeść bardzo dobre owoce morza. Średni koszt posiłku w restauracji z bufetem bez ograniczenia to około 45 USD za osobę.

Po drodze do Miami mieliśmy również okazję zatrzymać się w Jacksonville, nie za wiele mogę napisać o tym mieście, ponieważ dla nas była to tylko baza noclegowa. Po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów w końcu dotarliśmy do Miami. Z pewnością jest to zdecydowanie miejsce warte zobaczenia. Wyższa niż w innych miastach na naszej trasie temperatura powietrza, dobre jedzenie oraz ciekawe miejsca i piękne widoki wynagrodziły nam długi czas trwania naszej podroży. Będąc w Miami warto pokusić się na wyprawę do Key West, czyli najbardziej wysunięty na południe punkt kontynentalnych Stanów Zjednoczonych, który jest absolutnie przepiękny. Niektórzy z przekąsem mówią, że to miejsce nie rożni się zbyt wiele od naszego Helu.

Miami urzekło mnie swoją niezwykłą atmosferą oraz bardzo dużym zróżnicowaniem kulturowym, Kubańczycy, Hiszpanie czy Meksykanie to tylko nieliczni przedstawiciele różnych narodowości w tym mieście. Miami to miasto artystów, dzielnica murali to miejsce, które urzekło mnie najbardziej na całej przebytej trasie. Co prawda jestem bardzo początkującym miłośnikiem Wakeboardu, ale przyznam szczerze, że możliwość uprawiania tego sportu w Biscayne Bay pozostanie w mojej pamięci na całe życie.

Następnie z kilkoma noclegami na drodze Route 95 North dotarliśmy do Nowego Yorku. Jest wiele recenzji na temat tego miasta, dlatego nie będę się zbyt rozpisywał na jego temat. Osobiście uważam, że Nowy York jest warty zobaczenia, cały nasz pobyt w tym mieście był jak film z rożnymi zwrotami akcji. Od miłego recepcjonisty w naszym hotelu po szalonego taksówkarza, który odwoził nas na lotnisko. Spora część atrakcji jest tu za darmo, choć ceny np. jedzenia są znacznie wyższe niż w innych Stanach. Frank Sinatra miał z pewnością racje, Nowy York to miasto, które nigdy nie śpi.

Co podobało mi się najbardziej?

Jest wile rzeczy, które szczególnie przypadły mi do gustu. Jedną z nich jest prowadzenie samochodu. Szerokie drogi, bardzo niskie ceny paliwa oraz kierowcy z niższym poziomem testosteronu sprawiły, iż przejechanie ponad 6000 kilometrów było czystą przyjemnością.

Amerykanie, szczególnie ci w nieco mniejszych miastach mają w sobie ogromne pokłady energii, a zarazem czegoś co ja nazywam wewnętrznym luzem. Mniejszy pospiech, czas na rozmowę z drugim człowiekiem, to coś co przyczyniło się w sposób szczególny do udanego wypoczynku.

To czego szczególnie zazdroszczę Amerykanom to duma narodowa z posiadanych dóbr oraz osiągnieć. Historia Stanów Zjednoczonych ma swoje ciemne strony, na których Amerykanie się nie skupiają. Zamiast tego promują to z czego są absolutnie dumni, przykładem może być promowanie USA jako kraju pełnego możliwości. Myślę, że każdy z nas zna choć jeden przykład spełnienia amerykańskiego marzenia. Czy to znaczy, że w Polsce brakuje nam takich osób? Myślę, że nie, ale brak jest nam umiejętności dzielenia się swoimi sukcesami.

Amerykanie to świetni specjaliści od marketingu. Przykładem może być Central Park, wokół którego narodziła się jakaś niesamowita aura wyjątkowości. W rzeczywistości jest to przeciętnie utrzymany park z bardzo kiepskim oznakowaniem i niczym więcej dookoła.  Dzięki kilku produkcjom filmowym stał się słynnym miejscem, a przecież jeszcze przed kliku laty było to miejsce, którego należało szczególnie unikać. Podsumowując, Amerykanie mają niesamowite zdolności, gdzie ze zwykłych rzeczy potrafią tworzyć dobra absolutnie wyjątkowe.

 

A co mi się nie podobało?

Jest klika rzeczy, które nie przypadły mi do gustu podczas mojego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Numer jeden na mojej czarnej liście jest jedzenie, które jest niesamowicie kaloryczne. Bagietka średniej wielkości w jednej z popularnych kawiarni to 1600 kalorii. Jakość jedzenia bardzo często odbiega od standardów europejskich. Oczywiście są miejsca w których można zjeść bardzo smacznie i zdrowo, ale trzeba się liczyć z wyższymi cenami.

Uprzejmość Amerykanów, jest trochę przereklamowana. Jak wynika z ostatnich badań, Amerykanie coraz bardziej zamykają się w sobie i coraz mocniej skupiają się na sobie. Jest to szczególnie widoczne w metrze. Większość osób, nie rozmawia ze sobą, a całą uwagę skupiają na swoich smartfonach. Jeśli chodzi o słynną obsługę klienta to bywa z nią naprawdę rożnie. W sklepach bardziej ekskluzywnych obsługa jest jak najbardziej na dobrym poziomie, w sklepach z niższej półki takich jak TJ Maxx, obsługa jest dość średnia, aby nie powiedzieć lekceważąca.

 

Co mnie zaskoczyło?

Najbardziej zaskoczyło mnie to jak Stany w porównaniu do Polski są zacofane pod względem technologicznym. Przykładem jest ponownie komunikacja miejska. W większości Polskich miast poszczególne stacje/przystanki są sygnalizowane za pomocą automatycznych systemów, w Stanach natomiast każdorazowa, tego typu informacja ogłaszana jest przez kierowcę danego transportu. Oczywiście zdarzają się nowoczesne budynki jak na przykład świeżo wybudowany The One w Nowym Yorku, w którym aż roi się od nowinek technologicznych.

Podsumowując.

Bardzo się cieszę, iż miałem okazję zobaczyć znaczną część Stanów Zjednoczonych własnymi oczami. Dwa tygodnie spędzone za granica pomogły mi odpocząć psychicznie oraz nabrać nowych inspiracji, choć przyznam szczerze, że liczyłem na więcej inspiracji związanych z nowoczesną technologią, których mi zabrakło. Niewątpliwie udało mi się oderwać od tego życia codziennego pozostawionego w Polsce. Uświadomiłem sobie między innymi, jak ważne jest dla mnie posiadanie swojego skrawka ziemi. Niemal codziennie spałem w innym miejscu i dzięki temu już wiem, że życie z plecakiem nie jest chyba dla mnie.

Ciekawym doświadczeniem było zobaczenie wielu miejsc, które do tej pory widziałem tylko w filmach. Wizytę w historycznym Madison Square Garden zapamiętam na całe życie. Porównując wizytę w Stanach z wizytą w innych miejscach, jakie miałem dotychczas okazję zobaczyć, ten kraj oceniam jako bardzo przeciętny. Wysokie cenny, nieco przereklamowane atrakcje turystyczne, czynią USA średnio atrakcyjnym. Nie mógłbym tego powiedzieć, bez wizyty w tym kraju, więc samo doświadczenie i całą podróż oceniam jako bardzo pozytywną przygodę. Jeśli nie miałeś okazji odwiedzić jeszcze innych krajów to moim zdaniem warto jest dla porównania rozważyć również inne kierunki Świata. A jakie jest Twoje zdanie na temat wizyty w kraju, w którym wszystko jest możliwe? Czekam na Twoją opinię w komentarzu.